Raczej smutny wątek
Ginginek - 19.03.2008 14:07
Raczej smutny wątek
Dziewczyny! Potrzebuję się wygadać... Wysłuchacie? Poradzicie? Popełniłam kardynalny błąd i zawiesiłam swoje życie na kołku przez starania już 3,5 roku temu. Efekt jest taki, że jestem w totalnej d... Nie podejmowałam żadnych kursów, studiów, nie zmieniałam pracy, bo przecież już, już miałam być w ciąży. Efekt jest taki, że wypaliłam się zawodowo, jestem na terapii grupowej i dalej nie wiem co ze sobą robić. W zasadzie spełniły się moje marzenia, bo mieszkam od niedawna w wymarzonym domku z ukochanym mężem i kotem, niedługo dołącza do nas szczeniaczek. Dookoła piękne lasy... Mam taką superkomfortową sytuację, że mogę robić w życiu w zasadzie co tylko zechcę, nie muszę pracować dla pieniędzy. I nie potrafię się cieszyć z tej bajki!!! A wszystko dlatego, że brakuje mi dziecka... Straciłam radość życia i nie wiem jak ją odzyskać. Wiem, że to jest straszne, niewdzięczne, że niektórzy mają taką ciężką sytuację, a ja nawet nie wim co zadecydować. Chciałabym zasnąć i się nie obudzić... A teraz prośba: Może któraś z Was zna jakiegoś dobrego terapeutę? Wiem, że chyba potrzebuję profesjonalnej porady, a nie chę pójść do byle kogo. Przepraszam, że takie czarne myśli tu wrzuciłam, ale nie mam już siły trwać na tej huśtawce. Ostatnio coraz częściej zresztą jestem na dole :(
mala5_mi - 19.03.2008 14:41
Zacznę od tego Ginginek, że najlepszym terapeutą jesteś Ty sama dla siebie i Twój ukochany mąż! Wiem, co to znaczy łapać doła. Nie mogę się porównywać z Tobą jeśli chodzi o starania, bo u NAS to dopiero (w porównianiu z Tobą) 10 nieudanych cykli. Tak bardzo chciałabym Ci pomóc i w sumie dlatego się odezwałam... Cóż mogę Ci napisać? Ginginek życie nigdy nie było nie jest i nie będzie sprawiedliwe... Każdy z nas dochodzi do takiego momentu w życiu, że czas podsumować co zrobiło się dobrze, co się zawaliło a co całkowicie spieprzyło... Zastanów się nad tym i tak całkiem szczerze odpowiedz sobie jak jest u Ciebie... Nie znamy się w realu, ale zdąrzyłam otrzymać od Ciebie wsparcie i radę, dzięki czemu wiem, że jesteś osobą na którą można liczyć! Ludzie takiego pokroju robią wszystko aby wokół nich panowało szczęście i harmonia.. Wiem, że zrobiłaś bardzo dużo aby osiągnoć to właśnie dla siebie szczęście! Wiem też, że potrafisz zrobić więcej - nie jesteś sama!!! Masz w sobie siłę, która teraz akurat ustepiła wpisanej w nasz kod genetyczny słabości, ale to chwilowe! Piszesz o wypaleniu... zastanów się czy to napewno wypalenie a nie tylko znudzenie, bo tak jak każda z nas starająca się o to co bardzoooo ale to bardzo ważne (Maleństwo), masz życie zaprogramowane na jeden cel - dziecko, a to błąd, i tego się dowiedziałam zakladając post pt. "Jestem załamana"! Obmyj twarz, usmiechnij się sama do siebie :) Życie płata figle ale i cuda się zdarzają! Mam znajomych, którzy przez 3,5 roku walczyli o ciąże, mieli za sobą 5 IUI i właśnie zastanawiali się czy pomimo wciąż kiepskich wyników podejść do następnej czy podejść do in vitro (co kłóciło się z ich przekonaniami) gdy nagle @ nie przyszła a ich pierwsza myśl to to, że pewnie znowu hormony się rozwaliły... jakie było ich zdziwienie i radość gdy test okazał się pozytywny... ich synek ma już rok! Lekarze nie dawali im większych szans a tu masz, nie IUI a naturalnie i to przy tak złych wynikach M... Tulę Cię mocno i mam nadzieję, że spowodowałam choć na moment uśmiech na Twej twarzy! Każdy przebłysk radości budzi nas do życia na nowo! Wiem to, wierzę, uwierz prosze i TY!!!
Vievioorka - 19.03.2008 15:51
Ginginku niby się nie znamy ale..... to ty nie znasz mnie bo ja rzadko tu piszę ale za to czytam prawie codziennie ;) Wiem świetnie co czujesz. Ja doszłam to podobnego punktu w moim życiu. Był moment, że zastanawiałam się czy jest sens wstawać z łóżka. Po co zmywać naczynia, odkurzać, chodzić do pracy? Zamotany Wszystko nie ma sensu... Przestałam robić dla siebie cokolwiek i to był błąd...
Odwiedzenie terapeuty nie jest złym pomysłem ale zanim do niego pójdziesz spróbuj porozmawiać ze swoim mężem i może wizyta u terapeuty nie będzie potrzeba bo pomożecie sobie sami...
Zacznijmy od tego, że umówisz się do fryzjera i może do kosmetyczki?
Kiedy ostatnio gdzieś wyjeżdżaliście? Może być zwykły spacer do lasu, albo zupełnie odwrotnie wsiądźcie w samochód i pojedźcie do innego miasta, powłóczcie się po ulicach i idźcie do kawiarni na dobrą kawę i jakieś ciacho.
Kiedy byliście ostatnio w kinie? Dawno? No to sprawdź o której leci Laidies albo Rozmowy nocą albo Mała wielka miłość Zamów bilety, jedźcie i bawcie się dobrze...
Kup sobie jakąś nową ładną koszulkę nocną (baaaaaaardzo niegrzeczną :D) bo dziś w nocy nie będziesz robiła dziecka.... dziś będziesz się kochać ze swoim mężem......
A plany na wakacje? Jeśli nie macie to usiądźcie jutro (bo dziś idziecie do kina a potem dziki seks :D) i przejrzycie ofertę biur podróży i zaplanujecie sobie wakacje, koniecznie już wykupcie sobie tą wycieczkę i zacznij już planować co zapakujesz na nią i co sobie zwiedzicie, jeśli zaś okaże się, że w lipcu lekarz ci powie, że odradza lot samolotem w twoim stanie to.... będą najlepiej stracone pieniądze w twoim życiu ;)
Zadzwoń do swojej przyjaciółki i umówcie się na świąteczne zakupy. Chociaż dziś na dworze paskudna pogoda to już niedługo będzie wiosna i czas na nową sukienkę. Teraz nie będziecie rozmawiać o tym, że w tym miesiącu znów się nie udało...
a jak już będziesz musiała o tym pogadać to zadzwoń do mnie ;) ja ci dorzucę jeszcze parę rzeczy, które powinnaś zrobić i zjeść zanim będziesz rzygać i zanim będziesz tak gruba, że wejście na pierwsze piętro będzie ci się kojarzyć ze wspinaczką na Mount Everest ;) Potem.... potem okaże się, że to czego kiedyś niedoceniałaś stanie się twoim marzeniem hmmm np dziki seks :D bo ktoś śpiący w łóżeczku obok w najmniej spodziewanym momencie zjawi się obok twojego łóżka z tekstem "tatusiu starczy" :cool: Buziam cię serdecznie i tulam do seducha
aneczka23 - 19.03.2008 19:27
Ginginek rozumiem dobrze co czujesz...też miałam taki okres w swoim życiu, pomogło mi forum i przyjaciele, najwazniejsze ze znalazłas sposób na to...bo zposobem tak naprawde jest uswiadomiemie sobie, tego ze istnieje tego typu problem... Trzymam kciuki, bedzie dobrze :o
nadii - 19.03.2008 19:55
Kochana nie wiem tak naprawdę co Ci napisać, bo zdaję sobie sprawę, że żadne słowa mogą nie ukoić twojego serca. Ale chcę żebyś wiedziała, że nie jesteś sama, bo przede wszystkim masz wspaniałego męża, który Cię kocha nad życie; Kruszynkę, która czeka aż będzie mogła do Was dołączyć i nas, dziewczyny, które zawsze mają otwarte uszy i oczy coby móc słyszeć i czytać twoje radości i smutki. Wiem, że to może wydać się trudne do wykonania, ale dobrze byłoby, gdybyś choć na chwilę zapomniała o staraniach i razem z mężem pobyli młodym małżeństwem, wolnym od obowiązków :). Zobaczysz, że i do waszej Rodziny zapuka ten mały Ktoś. Może poproś męża, żeby pomógł Ci przebrnąć przez ten ciężki okres i za każdym razem gdy będziesz chciałam mówić i myśleć o staraniach, rozśmieszał Cię, starał zmienić twoje myśli. Może jak psychicznie odpoczniesz od tego wszystkiego, bo w sumie te 3,5 roku starań na pewno wymęczyło Cię nieźle, to zaskoczycie i pod twoim serduszkiem zacznie bić Ktosiowe Serduszko? Spróbuj. Poproś męża żeby pobył strażnikiem twoich myśli na tyle na ile to się da. Niech rozprasza i rozpieszcza Cię na maksa. Cieszcie się z tego, że jesteście razem i że możecie robić wiele szalonych rzeczy, bo może już niedługo... Ktoś Wam będzie w tym przeszkadzał :D. Czego życzę Ci z całego serca :).
errol - 19.03.2008 20:06
Cytat:
Napisał Ginginek
Dziewczyny! Potrzebuję się wygadać... Wysłuchacie? Poradzicie? Popełniłam kardynalny błąd i zawiesiłam swoje życie na kołku przez starania już 3,5 roku temu. Efekt jest taki, że jestem w totalnej d... Nie podejmowałam żadnych kursów, studiów, nie zmieniałam pracy, bo przecież już, już miałam być w ciąży. Efekt jest taki, że wypaliłam się zawodowo, jestem na terapii grupowej i dalej nie wiem co ze sobą robić. W zasadzie spełniły się moje marzenia, bo mieszkam od niedawna w wymarzonym domku z ukochanym mężem i kotem, niedługo dołącza do nas szczeniaczek. Dookoła piękne lasy... Mam taką superkomfortową sytuację, że mogę robić w życiu w zasadzie co tylko zechcę, nie muszę pracować dla pieniędzy. I nie potrafię się cieszyć z tej bajki!!! A wszystko dlatego, że brakuje mi dziecka... Straciłam radość życia i nie wiem jak ją odzyskać. Wiem, że to jest straszne, niewdzięczne, że niektórzy mają taką ciężką sytuację, a ja nawet nie wim co zadecydować. Chciałabym zasnąć i się nie obudzić... A teraz prośba: Może któraś z Was zna jakiegoś dobrego terapeutę? Wiem, że chyba potrzebuję profesjonalnej porady, a nie chę pójść do byle kogo. Przepraszam, że takie czarne myśli tu wrzuciłam, ale nie mam już siły trwać na tej huśtawce. Ostatnio coraz częściej zresztą jestem na dole :(
Znam dobrą terapeutkę w warszawie jesli chcesz napisz na priv pozdrawiam R&R
Siaba79 - 20.03.2008 00:18
Ginginku wiem że przychodzi taki moment jak Ty masz teraz, jeśli czujesz że terapeuta to dobry kierunek to nie wahaj się i idź. My mamy za sobą 3 lata starań, to długo, doskonale rozumiem co masz na myśli pisząc o tym ze życie zaczyna się kręcić tylko dookoła planów powiększenia rodziny, wszelkie większe decyzje są podejmowane ostrożnie a często "na zaś" rezygnuje się z pewnych pomysłów. Mi się udało "odblokować" ale musiało się w moim życiu stać coś tragicznego żeby otworzyły mi się oczy, popatrzyłam na wszystko z nieco innej perspektywy. Dużo pracy nad samym sobą wymaga pogodzenie się z problemem płodności, dużo pracy trzeba tez włożyć w to żeby zacząć żyć względnie normalnie. Pomyśl chwilkę nad tym z czego rezygnowałaś przez te ostatnie lata, czego nie zrobiłaś "bo będzie dziecko" i zrób to, jeśli chciałaś zmienić pracę to zmień ją teraz (nie wnikaj w to czy zajdziesz w ciążę na początku i czy przypadkiem szef się nie zdenerwuje, po prostu żyj) jeśli zaniedbałaś hobby, koleżanki czy cokolwiek innego to wróć do tego, żyj jak przed staraniami, starania nie znikną, będą nadal, ale życie trzeba przywrócić do normalności. To wszystko strasznie skomplikowane, psychika nam się zmienia po takim czasie oczekiwań na cud, jesteśmy zmęczone, troszkę pogodzone, ale nadal cierpimy w głębi serca, a ta gorycz łączy się z nieustającą nadzieją, co daje efekt taki jak opisujesz. Ja swoje życie próbuje przywracać na zwykłe tory, znowu mam plany zawodowe mimo że ewentualne pojawienie się dziecka może wszystko skomplikować, przyjmę wszystko jak mi tam z Góry podrzucą, ale drogę musiałam wreszcie wybrać bo w takim zawieszeniu nie dało się trwać. Przytulam Cię mocno, i tak jak napisałam na początku, jeśli tylko czujesz potrzebę to idź do specjalisty, nie ma co się męczyć, od tego są fachowcy żeby nam pomagać :) Basia
Gablysia - 20.03.2008 07:43
Posłuchaj, to bardzo dobry pomysł z psychologiem, bo twoja psychika ma bardzo duze znaczenie w leczeniu... Wiem, ze w Novum jest psycholog, musiałabyś się zapytać, wiadomo,że on będzie wiedział, o czym jest w ogóle rozmowa, w porownaniu do psychologa nie mającego pojęcia o niepłodności. Depresja jest bardzo złym i niebezpiecznym objawem, obejmuje cały organizm, który wtedy nie będzie umiał poradzić sobie z nowym życiem. Powinno się ją leczyć, zapobiegać. Ale przecież masz w co wierzyć... zaczełaś leczenie w nowej klinice, leczysz sie tam dopiero trzy miesiące, masz cel, masz środki, masz światełko w tunelu. Teraz może być już tylko lepiej.
Nie powiem ci głowa do góry.... bo wiem co czujesz. Powiem ci, weź się w garść, tupnij nogą, zbierz siły. Będą ci potrzebne do walki. I WALCZ, bo naprawdę warto wszystko co najtrudniejsze przejść, by móc tulić w ramionach swoje dziecko.
Gdybym miała dzisiaj przejść to wszystko jeszcze raz od samego początku.... nie było by mi łatwo.... na samą myśl mam dreszcze.... ale zrobiłabym to i z 10 razy, zeby mieć moje dzieci.
PS. Czekam na bardziej optymistyczny post... że jesteś gotowa do WALKI moja droga.
Nadia1979 - 20.03.2008 09:15
jak dokładnie wiem co czujesz.... i w zwiąku z tym tule Cie do serduszka... pamietam jak miesiac temu kiedy przyszła wstrętna @ myslałam ze sie załamię całkowice, nie widziałam sensu życia, byłam zła na cały swiat, plakalam i zadawałam pytanie dlaczego?! wiem co czujesz kochana. Ale musimy uwierzyć ze nadejdzie jeszcze nasz czas i my tez zobaczymy wkrótce dwie kreseczki na tescie. Czego życzę Tobie, sobie i wszystkim oczekującym.....
Ginginek - 20.03.2008 19:29
Dziękuję
Dziękuję Wam za wsparcie i czas, który poświęciłyście na odpowiedzi!!! Popłakałam sobie czytając je... Niestety tak jak pisze Gablysia u mnie to już chyba coś poważniejszego. Być może depresja. Już w październiku lekarka chciała midać antydepresanty, ale ze względu na starania się opierałam. Coraz częściej ostatnio myślę, żeby je wziąć... Pół roku straty... ale może więcej zyskam?
Jedno jest pewne: Wy i to forum jest dla mnie takim portem, gdzie cumuję i dzięki Wam na pewno nie utonę! Bez względu na to czy jest to tylko bezwolny dryf na boi czy rejs na pełnym wietrze w stronę słońca. Czuję się tutaj u siebie, chociaż niedawno zagościłam na tym forum. I dziękuję Wam za to... Pewnie nie ostatni raz...
nadii - 20.03.2008 20:34
Trzymaj się Kochana dzielnie i walcz o siebie. Chyba będzie najlepiej jak udasz się do specjalisty. Forum ok, ale my specjalistkami nie jesteśmy, więc możemy tylko/aż Cię wspierać i być przy Tobie wirtualnie w tych trudnych momentach. Jednak terapeuty nie zastąpimy :(. Choć bardzo chciałabym... Dlatego Ginginek walcz o siebie, szukaj pomocy. Jesteś młoda, całe życie przed Tobą, założenie rodziny... Kochana nie możesz się poddać.
mala5_mi - 21.03.2008 08:09
Cytat:
Napisał Ginginek
Dziękuję Wam za wsparcie i czas, który poświęciłyście na odpowiedzi!!! Popłakałam sobie czytając je... Niestety tak jak pisze Gablysia u mnie to już chyba coś poważniejszego. Być może depresja. Już w październiku lekarka chciała midać antydepresanty, ale ze względu na starania się opierałam. Coraz częściej ostatnio myślę, żeby je wziąć... Pół roku straty... ale może więcej zyskam?
Jedno jest pewne: Wy i to forum jest dla mnie takim portem, gdzie cumuję i dzięki Wam na pewno nie utonę! Bez względu na to czy jest to tylko bezwolny dryf na boi czy rejs na pełnym wietrze w stronę słońca. Czuję się tutaj u siebie, chociaż niedawno zagościłam na tym forum. I dziękuję Wam za to... Pewnie nie ostatni raz...
Wiem, że podejmiesz dobrą decyzję, najlepszą z możliwych i za kilka miesięcy, jak już odzyskasz wiarę w siebie i w to, że każda naprawdę każda zostanie wkrótce Mamą... teraz zajmij się sobą:) i swoją duszą... Jestem z Tobą!!!
Nerina - 26.03.2008 10:37
Ginginku wiem że taki punkt do którego w tym momencie dobrneliście jest najtrudniejszym jaki może być w tej walce o dziecko. Dokładnie rok temu sama byłam na skraju załamania nerwowego i myślalam żeby skończyć z tym bezsensownym życiem... dziewczyny wiedzą o czym piszę... na szczęście w ostatniej chwili opamiętałam się i zadzwoniłam do męża. Mąż przyjechał do mnie i zaczęliśmy zwyczajnie wyć, potem rozmawiać. Rety co ja chciałam zrobić!!! Wtedy zrozumial że ja naprawdę potrzebuję fachowej pomocy, że strasznie cierpię z braku dziecka- wcześniej chyba to do niego nie docierało. I ustaliliśmy plan działania. Co prawda nie poszłam do lekarza bo chciałam sama spróbować poradzić sobie z problemem. Ale jeśli by mi nie wyszło to byłam chętna spróbować terapii. Wtedy bardzo pomogła mi koleżanka która zawsze mnie wysłuchała i doradziła. Codziennie gadałyśmy ze sobą na gadu gadu. To dla mnie wiele znaczyło. Mogłam liczyć na jej zrozumienie. Mój mąż natomiast parę dni potem poszedł kupił wycieczkę na dwa tygodnie na Kretę. I choć do wyjazdu było jeszcze bardzo dużo czasu to ja zaczęłam żyć właśnie tym wyjazdem, planować co wezmę, co jeszcze dokupić, biegać po sklepach. Zaczęłam żyć podróżą. Problem nie zniknął ale mniej o nim już rozmawialiśmy. Kiedy już polecialiśmy na wymarzone wczasy to tylko jedno mieliśmy ustalone z góry, że wogóle nie rozmawiamy o dzieciach. I tak było zero tematów o problemie. Kiedy wróciłam byłam już zupełnie innym człowiekiem. Zdystansowałam się do problemu, nabrałam sił i pewności siebie. Dotarło do mnie że mam piekne mieszkanie, że mieszkam w cudnej okolicy, że finasowo jest bardzo dobrze,że mogę robić co zechcę bo nie mam żadnych zobowiązań. I wtedy dopiero zaczęliśmy żyć tak naprawdę. Już nie liczę dni płodnych, już nie płaczę kiedy @ przychodzi, co nie znaczy że się dalej nie leczę. Mamy plany na przyszłość, wiem co chcę jeszcze osiągnąć i dąże do tego. Teraz moje życie jest cudowne!!! A jeśli pojawi się ktoś jeszczę to jakoś wkomponuję się je w te nasze plany ;-)
Sama jesteś najlepszym terapetą, tylko musisz znaleźć właściwy sposób jak wyjść z tego impasu. Ja polecam wczasy ale takie na których wiele się dzieje i nie ma czasu na rozmyślania. Ale zanim coś zaplanujesz to szczerze porozmawiaj z mężem. Opowiedz mu o tym jak bardzo to Ciebie boli i spróbuj mu to jakos zobrazować. A najlepiej jak pozwolisz mu przeczytać ten wątek. Faceci wielu spraw nie są w stanie pojąć dlatego musisz nim potrząsnąć. Naświetl mu dokładniej sprawę. Zobaczysz jakie będą efekty. I pamietaj że razem możecie góry przenosić!!!
mocno ściskam i służę radą jakby co Nerinka
Ginginek - 26.03.2008 18:33
Nadii Mala5_mi Nerina
Dziękuję Wam za waszą uwagę i wsparcie.
Nerina Dziękuję, że opowiedziałaś mi Twoją historię. To pomaga. Jeśli ktoś już szedł tą drogą i potrafi być szczęśliwy, to dla mnie duża nadzieja, że też moje życie może nabrać sensu...
Jutro idę na konsultację do nOvum. Porozmawiam z lekarzem i zobaczymy co dalej...
nadii - 26.03.2008 19:05
No ale troszkę lepiej się już czujesz? Chciałybyśmy zobaczyć jak się do nas wirtualnie uśmiechasz. I koniecznie napisz co Ci jutro lekarze powiedzą.
Vievioorka - 26.03.2008 21:42
Cytat:
Napisał Ginginek
Nadii Mala5_mi Nerina
Dziękuję Wam za waszą uwagę i wsparcie.
Nerina Dziękuję, że opowiedziałaś mi Twoją historię. To pomaga. Jeśli ktoś już szedł tą drogą i potrafi być szczęśliwy, to dla mnie duża nadzieja, że też moje życie może nabrać sensu...
Cieszę się, że jest już lepiej ;) Przede wszystkim trzeba nabrać do wszystkiego dystansu (wiem, że to trudne bo to przerobiłam kilka razy, ostatnio jesienią :o) Wiesz kiedyś robiłam dokładnie to samo. Wszystko było podporządkowane ewentualnej ciąży. Co roku kończąc obóz pakowałam wszystko skrupulatnie bo "przecież w przyszłym roku już nie pojadę bo będę w ciąży" co roku zapowiadałam komendantowi obozu, żeby kogoś miał w zastępstwie za mnie jakby co. I to "jakby co" nie następowało :( W końcu pod koniec pamiętnego lata zrobiłam wszystko odwrotnie, wyszorowałam tenisówki, klapki i spakowałam do skrzyni bo stwierdziłam, że nie będę tego ciągnąć w tą i spowrotem, spakowałam do skrzyni kubki, sztućce i parę jeszcze innych drobiazgów. Na przyszły rok żeby nie wozić... no i rok później dostałam telefon bo..... trampki do śmieci, zalało magazyn i nie nadają się do użytku, kubek jeden się stłukł bo kumpel go sobie używał ( a niech mu tam, już wybaczyłam ;)) a ja słuchałam tego wszystkiego przez telefon, leżąc na kanapie ze spuchniętymi nogami, objadając się winogronem i głaszcząc po prawie 8-miesięcznym brzuszku :D Życia nie można "odwiesić na kołku jak znoszony płaszcz" bo nie da się przyglądać życiu z boku hmmm Los zazwyczaj daje nam pstryczka w nos kiedy tak sobie wszystko planujemy, pokazuje nam, że jak na złość będzie zupełnie odwrotnie :o Ja też wróciłam do pracy, dostałam umową na czas nieokreślony i .... miałam zajść znów w ciążę, zaplanowałam dokładnie, 3 miesiące naturalnie, potem zastrzyki od Gabi (zawirusowane i to jeszcze bliźniaczo :D) i co? i kicha :( Znów kilka miesięcy szarpaniny..... dziś już się nie szarpię... zluzowałam..... Ja jednak teraz jestem w zupełnie innym punkcie. Ja już mam córcię, wyczekaną, wystaraną........ czasem mam wrażenie, że wręcz wyżebraną od Boga... Kiedyś myślałam, że za drugim razem mniej się cierpi.... nieprawda.... dokładnie tak samo. Tak samo boli każda porażka tylko łatwiej się pocieszyć... Wtedy przytulam moją Mysię i mówię sobie "Boże dzięki Ci. Ja to jestem szczęściara" I zaglądam tu, trzymam kciuki i cieszę z każdych "dwóch kresek" jak z własnych ;)
Nerina - 27.03.2008 10:35
Ginginek jeszcze będziesz szczęśliwa zobaczysz ;-) tylko pozwól temu szcześciu sie odnaleźć, nie utrudniaj niczego i nie szukaj problemów sama. Dziecko pojawi się napewno tylko dajcie sobie trochę czasu. Zobaczysz, będzie dobrze ;-)))
mala5_mi - 27.03.2008 17:36
Zgadzam się z NERINKĄ - będziecie szczęśliwi bo maleństwo napewno się pojawi... pewnie nie raz zapłaczemy razem Ginginek ale wierzę, że pojawią się równieź i to już wkrótce łzy szczęścia:) dla każdej starającej i wierzącej w cuda (czasem watpiącej) BUZIOLE OGROMNE :)
Natusia - 27.03.2008 18:35
Ginginku, jak widac na tym forum zdarzaja sie cuda, wiec nie smuc sie, bo Ciebie tez spotka szczescie:)
Ginginek - 28.03.2008 16:38
Cytat:
Napisał nadii
No ale troszkę lepiej się już czujesz? Chciałybyśmy zobaczyć jak się do nas wirtualnie uśmiechasz. I koniecznie napisz co Ci jutro lekarze powiedzą.
Nareszcie mogę napisać coś bardziej optymistycznego niż do tej pory... Mimo, że w staraniach dalsze komplikacje, o których piszę w wątku "I co dalej" to jednak od wczoraj jest mi dużo lżej na sercu. Na reszcie podjęłam decyzję (a właściwie podjęliśmy) co do mojej szeroko rozumianej przyszłości. Na zwolnieniu jestem od prawie pół roku (mija w przyszłą środę) i cały czas biłam się zmyślami czy wrócić do pracy, której nie znoszę, która mnie wykańcza. Z drugiej strony nie miałam żadnego planu B, więc pozostawała opcja siedzenia w domu... Nie miałabym nic przeciwko, jednak, mimo pozytywnych deklaracji, czułam, że mój M nie akceptuje do końca takiego rozwiązania. W przyszłym tygodniu kończę też terapię grupową, która pomogła mi w zasadzie najbardziej w ciągu ostatnich kilku dni. A pomogła też mówić o trudnych uczuciach, co przeniosłam do domu. Porozmawialiśmy wczoraj więc o tych najtrudniejszych niewypowiedzianych uczuciach, które jednak podskórnie wyczuwałam bardzo trafnie. Okazało się, że mój mąż jest jakoś przytłoczony tą sytuacją, że musi pracować (a pracę ma stresującą, wyczerpującą psychicznie, odpowiedzialną i mało ma czasu dla siebie), a ja nie. I może będzie wam to trudno zrozumieć, ale przyznał się po prostu do uczucia zadrości o to. To właśnie to uczucie, które w nim wyczuwałam, nie pozwalało mi podjąć decyzji i powodowało dużą frustrację. Oboje wiemy, że jest to niedojrzałe uczucie i wynika prawdopodobnie z tego, że w rodzinie mojego M mama zawsze pracowała i praca była dla niej b. ważna. Ja w związku z tym poczułam się niekochana, bo jeśli ktoś kocha to pragnie dobra dla ukochanego i akceptuje jego potrzeby i decyzje. I powiedzenie o tych trudnych sprawach spowodowało, że sytuacja się oczyściła, M mocno okazywał mi miłość i czułość, bo chyba pierwszy raz poczuł, że to dla mnie też nie jest łatwa decyzja, że nie chcę go obarczać odpowiedzialnością za nas, że jeśli będzie zbyt wyczerpany zawsze możemy zmienić radykalnie swoje życie, może też kiedyś odejść z pracy lub ją zmienić, że nie wymagam od niego żebyśmy żyli zawsze na najwyższym poziomie kosztem jego zdrowia. Jest mi lżej na sercu. Nie wiem jeszcze co zrobię, ale wiem, że składam wypowiedzenie w pracy i pierwszy raz od pół roku jestem na prawdę z tą myślą pogodzona.
Poza tym jutro jedziemy do teściów na śląsk po nasze rowery :D , a za tydzień po szczeniaczka :D:D:D
Pierwszy raz od długiego czasu czuję, że moje zycie wskakuje na właściwe tory... Teraz tylko muszę zastanowić się co z nim dajej zrobić, jak nim pokierować, żeby nie przeżywać takich kryzysów. Jak starania o dzidziusia sprowadzić na drugi plan i zająć się tylko sobą...
Przepraszam, że taki długi ten post, ale na prawdę trudno opisać to czym chciałam się z Wami podzielić. Mam nadzieję, że strawne to...
Buziaki Dziewczynki :D
nadii - 28.03.2008 18:43
Ginginek cudownie, że "podniosłaś" się. Jak widać szczere rozmowy są zawsze oczyszczające. Najważniejsze, że pogodziłaś się z tym wszystki, podjęłaś decyzję i poznałaś uczucia swojego M. Teraz będzie tylko lepiej. A myślisz o tym żeby poszukać nowej pracy? Może ona pozowliłaby Ci choć troszkę skupić się na czymś innym niż tylko starania. Poza tym wiosna idzie, przywieziecie rowery, weźmiecie szczeniaczka - będziesz miała ręce pełne roboty :). Świeże powietrze, spacery z pieskiem, rowerowe przejażdżki, spacery z mężem :). Już Ci zazdroszczę :).
Syranka - 28.03.2008 18:53
Ginginku, to wspaniale, że wszystko zaczyna się układać. Myślę, że najważniejsze w naszych staraniach są tak naprawdę relacje z partnerem. Nie wiem dlaczego, ale tak trudno jest te wszystkie odczucia i tematy powiązane omówić, tak by nie ranić wzajemnie swoich uczuć. Mężczyźni niestety najczęściej nasze skargi na życie i los odbierają bardzo osobiście, jakby byli odpowiedzialni za wszystko złe co się dzieje.
Myślę, że teraz będzie Ci dużo łatwiej odnaleźć radość z życia! A szczeniaczek to świetny pomysł, znakomicie poprawia humor, zabiera mase czasu i daje dużo radości :)
mala5_mi - 28.03.2008 19:29
Ginginku cieszę się że udało się wyjaśnić WAM kilka ważnych spraw:) spokój i harmonia między parnerami jest niezwykle istotna w prawidłowym i jak najmniej stresowym współżyciu :) Teraz już wszystko inne wyda się mniej nieosiągalne:) Trzymam kciuki za Twoje pozytywne nastawienie!!!
Anius79 - 31.03.2008 19:41
Cytat:
Napisał Ginginek
Pierwszy raz od długiego czasu czuję, że moje zycie wskakuje na właściwe tory... Teraz tylko muszę zastanowić się co z nim dajej zrobić, jak nim pokierować, żeby nie przeżywać takich kryzysów. Jak starania o dzidziusia sprowadzić na drugi plan i zająć się tylko sobą...
Ginginku cieszę się ze u Ciebie wyszło trochę słonka :) trzymam kciuki zeby tych kryzysów już nie było.. a jak sie pojawi smutek czy dołek to zebyś szybko z niego wyskoczyła.. no i życzę Ci z całego serca spełnienia marzenia tego najskrytszego.. pozdrawiam Cię gorąco. Ania
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plslaveofficial.keep.pl
|
|
Pokrewne |
"cowboy,mama,i,cowboy,corka.php">Cowboy mama i cowboy córka :)
"ile,planujecie,karmic,karmicie,karmilyscie.php">ile planujecie karmić/karmicie/karmiłyście piersią
"tempo,rozwoju,a,sposob,karmienia,cos,oprocz.php">Tempo rozwoju a sposób karmienia (coś oprócz cyca)
"czy,mozna,na,cellulit,krem,z,kofeina,jesli.php">czy mozna na cellulit krem z kofeina jesli karmie
"jak,dlugo,trwa,karmienie,waszych,pociech.php">Jak długo trwa karmienie Waszych pociech?
"karmienie,drugiego,malucha,przy,pierwszym.php">Karmienie drugiego malucha przy pierwszym
"pomozcie,mi,opory,psychiczne,przed,karmieniem.php">pomozcie mi - opory psychiczne przed karmieniem
"jak,zakonczyc,lub,ograniczyc,nocne,karmienia.php">Jak zakończyć lub ograniczyć nocne karmienia
"chyba,powoli,konczy,sie,karmienie.php">Chyba powoli kończy się karmienie....
"sens,dyskusji,o,sposobie,karmienia.php">sens dyskusji o sposobie karmienia
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plepicusfuror.xlx.pl
. : : . |
|